Jaja jak arbuzy, serce jak księżyc. Jak 12 chłopa z Polski wysłało do domu mistrzów Europy.
Nie spałem pół nocy oglądając powtórki jak polscy koszykarze awansowali do półfinału mistrzostw Europy. Dzięki dramaturgii oraz rywalowi którego pokonali, ten mecz wyryje się w pamięci kibiców na kolejne 25 lat.
Nasza reprezentacja nie jest koszykarską potęgą. Kibice wciąż z rozrzewnieniem wspominają mistrzostwa Europy w 1997 roku, na których Polacy zajęli siódme miejsce. 25 lat to prehistoria. Na kolejne duże emocje z udziałem biało-czerwonej kadry trzeba było czekać do mistrzostw świata w 2019 roku. Nasi reprezentanci niespodziewanie pokonali Chińczyków i Rosjan i weszli do najlepszej ósemki turnieju. Potem już przegrywali, ale i tak był to sukces.
Dlatego nie byłem zdziwiony, gdy 2 września, mimo bliskości turnieju, na pierwszym meczu mistrzostw Europy w Pradze polscy kibice nie wypełnili tłumnie hali o2 Arena. Ba! Było nas mało. Zaledwie kilkaset osób. Media nie atakowały informacjami co zjadł Mateusz Ponitka na obiad. Nikt za bardzo nie wiedział, że nasi koszykarze grają, gdzie grają i po co grają.
Po trzech zwycięstwach w grupie, pokonaniu Ukrainy w 1/8 finału, w środę od rana jednak czytałem o kolejnych autobusach i samochodach jadących w stronę Berlina na mecz ze Słowenią. Znajomi, znajomi znajomych, a nawet gwiazdy ekranu i stand-upu.
Oho! Dowiedzieli się! 😊 Jadą na mecz! Ale na Polaków, czy Lukę Doncića?
Słoweniec to gwiazda NBA. Wszedł tam mając 19 lat, i od 2018 roku daje co wieczór show w USA, zadziwiając, że biały człowiek potrafi tak grać w koszykówkę. Rok temu płakali przez niego Litwini, bo jego Słowenia sprawiła, że po raz pierwszy od odzyskania niepodległości nie zagrali podczas igrzysk olimpijskich. W Tokio był blisko wywalczenia medalu. Dzieciak podbija świat. Właśnie przyjechał do Berlina podbić Europę. Tym bardziej, że Słowenia broni tytułu wywalczonego pięć lat wcześniej.
Przyszło więc grać Polakom, która nie ma w składzie ani jednego gracza z NBA, a także ani jednego z Euroligi, z mistrzami dowodzonymi przez koszykarskiego Lewandowskiego.
Prognozy były oczywiste: lekkie, łatwe zwycięstwo mistrzów. Ale te mistrzostwa to nie jest zwykły, standardowy turniej. Po bardzo emocjonujących meczach odpali dwaj inni koszykarscy bogowie z Europy: Grek Giannis Antetokounmpo oraz Serb Nikola Jokić. Zarówno Grecja jak i Serbia przegrały w fazie pucharowej z niżej notowanymi zespołami, pozbawionymi gwiazd. Niektórzy nieśmiało, acz zadziornie, wieszczyli więc rychły koniec „pulpeta ze Słowenii” po meczu z nieobliczalnymi Polakami.
Było to tak:
1. kwarta – zaskakująco dobry początek
Aleksander Balcerowski wygrywa piłkę przy rzucie sędziowskim na środku. Oddaje do rozgrywającego i biegnie na kosz. Dostaje piłkę i ładuje z góry, ale… piłka wyskakuje z obręczy. Taka szansa na efektowny początek!… Ale zbiera ją i Michał Sokołowski celnym rzutem zdobywa pierwsza dwa punkty. Przy kolejnej próbie Balcerowski się nie myli. Tym razem wsad zaliczony. Gra się rozkręca. Teraz będziemy rzucać za trzy.
Przy stanie 12:11 dla Polski najwyższy na boisku Balcerowski, niczym legendarny Dirk Nowitzki (ogląda ten mecz z trybun), trafia trójkę. Poprawia po nim Ponitka i robi się 18:13. Słoweńcy gonią, ale przy remisie znów celnie za trzy Jarosław Zyskowski. Dwa punkty dokłada AJ Slaughter (Amerykanin z polskim paszportem) i jeszcze jedną trójką poprawia Sokołowski. Mistrzów ratuje Doncić dwoma trójkami. Na koniec pierwszej kwarty 29:26 dla naszych.
Rozsiadam się wygodniej w fotelu. Z kolegami wymieniam uwagi, że zaskakująco dobry początek.
2. kwarta – to się dzieje naprawdę?!
W pierwszej minucie drugiej kwarty Doncić blokuje Zyskowskiego i rzuca się po uciekającą na aut piłkę. Upada na lewą rękę. Widać grymas bólu na jego twarzy. Nim się otrząsnął, w następnej akcji Slaughter rzuca trójkę sprzed jego nosa. „Grubo” – mówię pod nosem. „Czy Luka coś jeszcze pogra?”
Luka ewidentnie nie gra. Niecelne podania, straty. Z nim na boisku praktycznie nie zdobywają punktów. Nasi też nie za wiele, ale udane wejście pod kosz Mateusza Ponitki oraz trójka Zyskowskiego powodują, że Polska prowadzi już 12 punktami, a Słoweńcy biorą czas.
Z ich narady nic nie wynika na boisku. Ponitka robi przechwyt i po chwili efektownie pakuje piłkę do kosza. 14 punktów przewagi.
W połowie kwarty „trup ścieli się gęsto”. Najpierw pod koszem na plecach ląduje Doncić (czysto w obronie), a w kontrataku faulowany jest Sokołowski. Doncić jest poturbowany, z kontuzjowaną ręką i zaledwie kilkoma punktami na koncie. Schodzi na ławkę ze zbolałą miną.
Polscy koszykarze tymczasem w coraz większym gazie. Pod nieobecność lidera rywali, systematycznie powiększają przewagę. Asysty rozdaje Ponitka, a punkty zdobywają Sokół i Aleksander Dziewa. 17 punktów przewagi!
Wraca Doncić. Ale my się nie zatrzymujemy! Za trzy trafia kolejny raz Ponitka, a Sokołowski energicznym gestem pod koszem obwieszcza zbliżającą się kapitulacje Słowenii.
Po chwili rewanż. Ponitka do Sokołowskiego i są 23 PUNKTY PRZEWAGI!!!
Kwartę kończy wet za wet. Ponitka za trzy, Doncić za trzy. 58:39 dla Polski. Ten wynik to koszykówka europejska czy NBA?
Twitter szaleje. Twitter nie wierzy, że to się dzieje naprawdę.
3. kwarta – wszystko wraca do normy
W trzeciej kwarcie wszystko jednak wraca do „normy”. Celna trójką sygnał do ataku Słowenii daje Doncić. W sześć minut rywale zmniejszają straty do czterech punktów. Nasi nie potrafią trafić z dystansu do kosza. To co wcześniej tak pięknie wchodziło, teraz ani razu nie znajduje drogi do kosza. Na 2:20 min. przed końcem tej części meczu Jaka Blazić dostaje piłkę od Doncića i trafia trójkę. Doszli nas. Tylko jeden punkt straty.
W tej kwarcie ratuje nas Donicić, który niecelnie podaje i ma kilka strat. Z naszej strony brakuje celności i gry zespołowej. Zamiast tego same indywidualne akcje i niecelne rzuty z nieprzygotowanych pozycji. 64:63.
4. kwarta – ostatnie minuty zapowiadają się mega ekscytująco!
Prowadzenie tracimy już w pierwszej akcji ostatniej kwarty. Najpierw Goran Dragić trafia z półdystansu, a po chwili Vlatko Ćanćar po zbiórce powiększa przewagę do trzech punktów. Słowenia jest w ogniu. Agresywna przy zbiórkach, czerpie energię od kibiców z trybun, który teraz niosą ich fanatycznym dopingiem.
W końcu wchodzi nasza trójka. Dzięki asyście do Zyskowskiego, Ponitka ma triple double (podwójna zdobycz w punktach, zbiórkach i asystach).
W trzeciej minucie tej części gry Balcerowski niestety łapie piąty faul. Wkurzony, klnąc siarczyście, schodzi z boiska. Jeden z filarów drużyny już nie zagra w tym meczu. Sytuacja trudna, bo jego zmiennik Dziewa ma 4 faule. Mamy cztery punkty straty.
Słoweńcy nie potrafią jednak znacząco powiększyć przewagi. Nasze przełamanie przychodzi ze strony niezawodnej dwójki Ponitka – AJ Slaughter. Pierwszy zbiera, drugi rzuca. Najpierw za trzy, potem za dwa i na nieco ponad 5 minut przed końcem wyprowadza polską reprezentację na prowadzenie. W dodatku Luka Doncić domaga się od sędziego nieuznania punktów, sugerując przewinienie kroków. Dostaje za to faul techniczny. To jego trzeci faul w tym meczu.
Cancar odpowiada trójką, na którą znów odpowiada Ponitka. Ostatnie minuty zapowiadają się mega ekscytująco!
W kolejnej akcji Sokołowski zmusza Doncića do czwartego faulu. Minutę później nie ma go już na boisku! Ponitka wchodzi pod kosz i zostaje przez Słoweńca nieprawidłowo powstrzymany. Jest tak samo wkurzony jak Balcerowski i pewnie tak samo psioczy pod nosem, tylko że po słoweńsku. Trzy ostatnie minuty mistrzowie Europy będą grać bez swojego lidera!
Po dwóch trafionych rzutach osobistych na tablicy wynik 82:76 dla Polski.
Ponitka już jest bohaterem tego meczu, ale to on trafia kolejną trójkę oraz dwa osobiste po faulu na nim. Na minutę przed końcem wyprowadza Polskę na prowadzenie 89:80! Czy może zdarzyć się jeszcze coś złego? Jeszcze Dziewa blokuje Murića!!! Bajka!
Ale to jest koszykówka. Słoweńcy grają agresywnie i w 10 sekund zdobywają 7 punktów. Prepelić trafia dwa osobiste. Szybka trójka, a potem przechwyt pod koszem i kolejne dwa punkty. 90:87. 31 sekund do końca.
Trener polskiej kadry, Igor Milicić, bierze czas. Po wznowieniu gramy długą akcję. Słoweńcy nie faulują. AJ Slaughter jednak nie trafia. Słoweńcy mają piłkę i osiem sekund. Prepelić przy linii środkowej próbuje wymusić faul na Sokołowskim. Rzuca z połowy boiska rzut rozpaczy. Polak nie popełnia jednak błędu. Faulu nie ma. Piłka nie dolatuje do kosza. Polacy są w półfinale! Doncić wyskakuje z ławki rezerwowych. Gdyby to było MMA, sędzia zostałby z pewnością znokautowany.
Po meczu rozentuzjazmowany trener naszej reprezentacji mówi: Jesteśmy jak rodzina. Mamy wewnętrzną siłę, żeby wierzyć w wielkie rzeczy, niemożliwe rzeczy. Zawodnicy mają jaja jak arbuzy, serce jak księżyc.
Półfinał z Francją w piątek o 17:15. Tym razem na pewno pojedziemy na Ponitkę, a nie jakiegoś Goberta czy Fourniera. A w domu mecz zobaczymy nie na TVP Sport, tylko w TVP 1. Koszykówka przesunie Teleexpress. Cuda!