Relacje

Pechowa trzynastka? Nie dla Piotra Żyły! Znów poleciał po złoto mistrzostw świata.

Piotr Żyła znów został mistrzem świata! Zrobił to po raz drugi. Po raz drugi z rzędu został mistrzem świata w skokach narciarskich. Po raz drugi w historii polski skoczek zaatakował z odległej pozycji po pierwszej serii i wygrał złoto.

Po odpuszczeniu Pucharu Świata w Rasnovie polscy skoczkowie narciarscy polecieli na mistrzostwa świata do słoweńskiej Planicy wypoczęci. Sielankę zakłócił tajemniczy ból pleców Dawida Kubackiego. W środę ledwo wstał z łóżka. W czwartek badania, zabiegi fizjoterapeutyczne i oczekiwanie czy w piątek weźmie udział w kwalifikacjach. Pół Polski śledziło informacje o stanie zdrowia wicelidera Pucharu Świata i mistrza świata sprzed czterech lat. 

Gdy wszyscy patrzyli na Kubackiego i zastanawiali się, czy jego problemy z plecami odbiorą mu medal, w cieniu medialnych informacji, 36-letni Piotr Żyła przygotowywał się na powtórzenie sukcesu sprzed dwóch lat – ponowny triumf na skoczni normalnej. Jeszcze przed wylotem powiedział kolegom z reprezentacji, że do Planicy jedzie tylko po to, by obronić tytuł mistrzowski wywalczony na poprzednich mistrzostwach świata.

Sobota 25. lutego w słoweńskiej Planicy nie zapowiadała się na spokojną. Do doliny nadciągały złowieszcze chmury i zaczął coraz mocniej wiać wiatr.

Ciasna czołówka

Podczas skoków próbnych nagłe zmiany nasilenia wiatru na skoczni najboleśniej odczuł bułgarski skoczek Władimir Zografski, który upadł podczas lądowania. Na szczęście zeskok opuścił o własnych siłach i wziął udział w konkursie.

Podczas tej samej serii świetnie skoczył Żyła. Poleciał na odległość 101 metrów. To było zaledwie metr mniej od ówczesnego rekordu skoczni.

Jednak skok w pierwszej serii konkursu nie wyszedł mu już tak dobrze. Skoczył 97,5 metra, co dało mu dopiero 13. miejsce, wspólnie z Niemcem Eisenbichlerem. Z Polaków wyżej byli Kubacki i Kamil Stoch (odpowiednio czwarty i dziewiąty). Żyła do lidera po pierwszym skoku – Austriaka Stefana Krafta – tracił 6 punktów. Kubacki zaledwie 2,4. Kraft, skacząc 102,5 m, ustanowił nowy rekord skoczni. Niespodziewanie na drugim i trzecim miejscu byli Niemcy Wellinger i Geiger, którzy do tej pory w sezonie skakali słabo. Lider Pucharu Świata – Norweg Granerud – był dopiero dziesiąty. Najmocniejszy z gospodarzy – Słoweniec Anże Lanisek – szósty.

W sześciu punktach mieściło się czternastu czołowych zawodników.

Wiatr wiał coraz mocniej. Rozpoczęcie drugiej serii przeciągało się.

Polacy cały czas na fotelu lidera

W końcu zaczęli skakać. Co najlepsze, najlepiej Polacy. Paweł Wąsek, który jako ostatni zakwalifikował się do serii finałowej, poszybował na odległość 96 metrów. Gdy zasiadał na fotelu lidera, nie sądził, że spędzi na nim długich kilkanaście minut. Zdetronizować go próbowało kolejno trzynastu skoczków. Jewhen Marusiak z Ukrainy pobił nawet rekord skoczni (103 metry), ale sędziowie odjęli mu aż 10 punktów na wyjątkowo sprzyjający tego dnia wiatr pod narty, wskutek czego nie zdołał przebić wyniku punktowego Wąska. Dobrze skoczył także Aleksander Zniszczoł, przez co przez długi czas w pierwszej trójce było dwóch Polaków.

Było jednak wiadome, że Wąsek nie powtórzy sensacyjnego osiągnięcia Kubackiego z mistrzostw świata w 2019 roku, w których Polak został mistrzem świata na skoczni normalnej awansując z 27. miejsca. Konkurs dopiero wchodził w decydującą fazę.

Wąska zdetronizował dopiero piętnasty po pierwszej serii Japończyk Ryoyu Kobayashi. Poleciał ponad 100 metrów. Kilkanaście minut później jego radość została pohamowana po badaniach technicznych sprzętu narciarskiego. Został zdyskwalifikowany za nieodpowiedni kombinezon.

W końcu przyszła kolej na Piotra Żyłę.

Siadł na ósmej belce rozbiegu. Skoncentrowany spojrzał w dół Srednjej Skakalnicy. Odepchnął się i ruszył…

105 metrów!!! Nowy rekord skoczni! Całkowity odlot! Na trybunach i przed telewizorami szok i niedowierzanie. Jak on to zrobił?!

Radość była tak wielka, że poczciwy i wyluzowany Piotrek, jakiego znaliśmy do tej pory, zmienił się w dzikie, ryczące z radości zwierzę. Ale to był dopiero początek porykiwania.

Następni skoczkowie nie mieli świadomości z czym przyjdzie im się mierzyć. Zielona linia na zeskoku, oznaczająca odległość potrzebną do przeskoczenia lidera, była jak uciekający punkt.

Dodatkowo znów zaczęło wiać. Pecha miał Austriak Daniel Tschofenig. Dostał wiatr w plecy i spadł grubo przed zielona linią. Jego rodak Michael Hayboeck kilka minut siedział na belce startowej, dwa razy z niej schodził, nim sędziowie zezwolili mu na skok. W tym momencie, na siedmiu zawodników przed końcem, skończyła się cierpliwość w niemieckiej stacji ZDF, która transmitowała konkurs na żywo. Zawody się przedłużały, a ramówka nie jest z gumy, więc skończyli zabawę. Nie był to dobry pomysł.

Ryk zwycięstwa

Od Kamila Stocha (dziewiątego po pierwszego serii) prawie wszyscy już skakali przynajmniej 100 metrów. W miarę upływu czasu i kolejnych zawodników, zielona linia była już naprawdę blisko. Gdy została ostatnia trójka, Niemcy Karl Geiger i Andreas Wellinger oraz Austriak Stefan Kraft, na pierwszych trzech miejscach było trzech Polaków: Żyła, Kubacki i Stoch. Już tylko jeden krótszy skok i Piotr Żyła będzie mieć medal.

Geiger 101,5. Za mało. Wellinger 102. Za mało! Kraft 99 metrów. O wiele za mało!!! Piotr Żyła ponownie mistrzem świata. Stoch, Kubacki, Wąsek i Zniszczoł podrzucają ryczące zwierzę do góry, a potem na ramionach obnoszą po całym stadionie.

Dla Piotra Żyły jest to czwarte w jego karierze w zwycięstwo w konkursie skoków. Dwa razy wygrał w Pucharze Świata i dwa razy podczas mistrzostw świata. W dodatku awans z trzynastego na pierwsze miejsce jest piątym najwyższym awansem w powojennej historii MŚ, a trzecim na normalnej skoczni.

Na koniec dnia Planica utonęła w szampanie.

Zdjęcie główne: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Konkurs_dru%C5%BCynowy_m%C4%99%C5%BCczyzn_na_skoczni_K-120_-_Piotr_%C5%BBy%C5%82a_%282%29.jpg

Podziel się