Nie tylko my dostajemy wpierdy. Nie tylko nam skończył się sen o potędze.
Zdruzgotany dzisiejszymi porażkami szpadzistek oraz Huberta Hurkacza, szukałem ukojenia na innych sportowych arenach. Tam gdzie naszych nie ma. Jako że 5 lat temu zakochałem się w rugby 7-osobowym, z nieukrywaną radością włączyłem olimpijskie ćwierćfinały. I od razu odżyłem!
Amerykanie demolowali Brytyjczyków. Jak by nie było, wicemistrzów olimpijskich. Zrobili trzy przyłożenia i objęli prowadzenie 21:0. To zacna przewaga. Szczególnie na tym poziomie. Tuż przed przerwą Wyspiarze zdołali zrobić jedno przyłożenie, po czym spokojnie udali się na przerwę. Wzięli głęboki oddech, na spokojnie pogadali i ruszyli na drugą połowę. Żadnej napinki, wrzasków i wymyślania sobie nawzajem. Do roboty! W drugiej połowie Amerykanie tylko patrzyli jak Brytole co chwilę meldują się ich polu punktowym. Kolejne trzy przyłożenia i Brytyjczycy są w półfinale, wygrywając już prawie przegrany mecz.
Ale to nie sen Amerykanów się dziś skończył. Po tym meczu na boisko wybiegli Argentyńczycy i reprezentanci RPA. Drużyna z Afryki to bestie. Niezwykle silni fizycznie, szybcy i świetnie zgrani. Światowa potęga. Brązowi medaliści z Rio i dwukrotni zwycięzcy World Rugby Seven Series w ostatnich czterech latach. Naprzeciwko nim argentyńskie „Pumy”. Już po meczach grupowych czułem, że mogą namieszać. Wygrali pewnie z Australijczykami i postawili się mistrzom świata z Nowej Zelandii.
RPA zaczęła od razu realizować swój sen o potędze. Szybko zrobili przyłożenie. Prowadzili 7:0. Chwilę później za niebezpieczne zagranie z boiska zostaje wyrzucony argentyński rozgrywający. Płacze. Wie, że jego koledzy nie mają prawie żadnych szans. Przez prawie cały mecz muszą grać jednym zawodnikiem mniej. Na boisku o wymiarach zbliżonych do piłkarskiego!!! W sześciu! Nieźle trzeba zapitalać. No i zapitalają. A najszybciej 21-letni Marcos Moneta. Urywa się na lewej stronie i mknie niedościgniony. Jest remis! Już ta sytuacja jest niesamowita. Ale to nie koniec. Po chwili Argentyna przejmuje piłkę. Moneta sprytnie kopie sobie ją do przodu (bez piłki nie można go atakować) i robi kolejne przyłożenie. Argentyna prowadzi 14:7!!!
RPA jest w szoku. RPA jest bez swojego trenera, który uwięziony został w hotelu na kwarantannie. RPA nie jest w stanie siedmioma zawodnikami przedrzeć się przez 6-osobową obronę rywali. Czas mija, a punktów nie ma. Za to kolejne zdobywają Argentyńczycy! Jest 19:7 i półtorej minuty do końca. Dopiero teraz Afrykanie zbliżają się do pola punktowego przeciwników, ale w niewłaściwy sposób powstrzymuje ich jeden z graczy Argentyny, który zostaje ukarany żółta kartką. W rugby 7 oznacza to wykluczenie z gry na 2 minuty. Argentyna gra ostatnie pół minuty w pięciu, a sędzia przyznaje RPA karne przyłożenie. 19:14.
Wykop Argentyny. RPA ma piłkę i… gubi ją. Argentyńczyk ją przejmuje, regulaminowy czas gry się kończy. Argentyńczyk wykopuje piłkę w aut. KONIEC! Koniec snu o potędze RPA. Argentyna w półfinale. Będzie walczyć w środę o medale.
To tak ku pokrzepieniu serc. Żebyś nie wyzywał siatkarzy, jeśli jakimś cudem nie zdobędą medalu; żebyś zrozumiał ból Igi Świątek po porażce z niżej notowana zawodniczką; żebyś nie krył wzruszenia, gdy na podium stanie nasz strzelec.