Relacje

Hurkacz napsuł krwi faworytowi w Rotterdamie

Po ponad godzinie gry z graczem z pierwszej dziesiątki rankingu wydawało się, że Hubert Hurkacz, najlepszy obecnie polski tenisista, wyrzuci faworyta z turnieju.  

Polak świetnie rozpoczął swoją szóstą w karierze batalię z Grekiem Stefanosem Tsitsipasem (nr 6 rankingu). Przy stanie 1:1 wygrał gema przy serwisie rywala. W dodatku zrobił to w ładnym stylu. Pierwszy punkt wybiegał. Obaj tenisiści, na świeżości, w pełni sił, ostrzeliwali się z głębi kortu. Grek w końcu zagrał za siatkę, ale Hubert szybko dobiegł i bekhandowym wolejem przy siatce zakończył wymianę. Po chwili Tsitsipas wyrównał, ale w kolejnym zagraniu walnął w siatę. To jeszcze nie był powód do niepokoju dla gracza z Hellady. Jednak w kolejnej akcji znów musiał uznać wyższość tenisisty z Wrocławia, gdy ten posłał mu perfekcyjny bekhend wzdłuż linii. Grek próbował jeszcze sięgnąć piłkę, ale była ona już za nisko. Chwilę później Hurkacz prowadził 2:1 i w duchu świętował pierwszy sukces w tym meczu – Tsitsipas został przełamany.

Set idealnie rozwijał się dla niego do momentu osiągnięcia pierwszej piłki setowej, czyli możliwości zakończenia tej części gry. Polak przy stanie 5:4 w gemach bardzo pewnie serwował. Grek nie potrafił odbić posyłanych przez niego piłek. W decydującym momencie zaciął się.  Mając trzy szanse na zakończenie seta, nie wykorzystał żadnej.

Za pierwszym razem zaserwował bardzo wolno, jakby chciał po prostu przerzucić piłkę na drugą stronę boiska. Tsitsipas bez problemu odebrał i oddał. O wiele mocniej. Hurkacz posłał piłkę w siatkę. Przy drugiej piłce miał pecha. Trwała ładna wymiana. Hubert zaczął zyskiwać przewagę. Gdy chciał posłać piłkę z woleja, ta zahaczyła o taśmę siatki. Piłka podskoczyła. Zwolniła. Grek dobiegł i nie dał szans na odbiór. W kolejnej akcji prawie to samo. Chłopaki zażynali się biegając po całym korcie. To była chyba najdłuższa wymiana w całym meczu (19 uderzeń). W końcu piłka po odbiciu Hurkacza znów trafia w taśmę, ale tym razem została po jego stronie. Tsitsipas coraz bardziej się rozkręcał. I znów z pomocą przyszła mu taśma. Odegrał piłkę, a Hubert tym razem bekhend wzdłuż linii posłał w aut. Przewaga Greka. Jeśli wygrałby kolejną piłkę, wyrównałby na 5:5. Polak świetnie zaserwował. Mocno, pod linię, wyrzucając Greka za kort. Ten jednak zdołał odbić. Piłka wolno, lobem zmierzała na środek kortu. To powinna być egzekucja, ale Hubert… nie trafił w boisko. Jednak wyrównanie.

Kolejne gemy na swoją korzyść rozstrzygnęli serwisujący. Doszło do tie-breaka. Seta wygrywa ten, który pierwszy wygra 7 wymian. Zaczęło się idealnie dla Polaka. Pierwszy serwował Grek. To była najładniejsza akcja meczu. Panowie znów na korcie prowadzili wojnę totalną. Tym razem przewagę zaczął zyskiwać Grek. Najpierw wyrzucił Huberta w jego lewy róg kortu. Odebrał. Potem w jego lewy róg. Niemal przy bandzie – odebrał. Tsitsipas chciał skończyć wolejem. Ale skończył w siatce. 1:0 dla Hurkacza. Dalsza część ułożyła się perfekcyjnie. Polak jeszcze dwukrotnie przełamał serwis rywala i zwyciężył 7:2. W setach było 1:0.

Początek kolejnego seta zwiastował piękne zakończenie drugim zwycięstwem Polaka nad Grekiem. Pierwszy gem przy swoim serwisie wygrany. Co prawda na przewagi, ale wygrany. Potem przełamanie serwisu rywala. W dodatku Stefanosa bolał bark. W przerwie pomiędzy setami korzystał z pomocy medycznej.

I wtedy nastąpił koniec meczu. Tsitsipas wszedł na kort i pozwolił Hubertowi na wygranie do końca spotkania tylko dwóch gemów. Niepodzielnie rządził na korcie. Mentalnie Hubert umarł w czwartym gemie trzeciego seta. Przy własnym serwisie przegrał go, popełniając dwa podwójne błędy serwisowe, psując swoje firmowe zagranie – bekhend wzdłuż linii – i zakończył returnem prosto w siatę. Było po meczu.

I runda ATP 500 Roterdam
Hubert Hurkacz – Stefanos Tsitsipas 7:6, 3:6, 1:6


Podziel się