EURO 2024: W końcu trzeba wygrać „mecz o wszystko”
W piątek piłkarze zagrają z Austriakami drugi mecz mistrzostw Europy. Po porażce w pierwszym spotkaniu, jakkolwiek na to nie spojrzeć, będzie to mecz o wszystko. W przeciwieństwie do mistrzostw świata, w Europie drugiego meczu jeszcze nigdy nasza reprezentacja nie przegrała.
Zawsze był to remis. Trzy razy był wynik 1:1, raz zremisowali bezbramkowo. Żaden z nich nie spowodował, że ostatni mecz był o honor, jednak tylko jeden istotnie przybliżył do awansu z grupy.
2008: Sędzia Webb poszukiwany żywy lub martwy
Pamiętasz sędziego Webba? Wysokiego, łysego sędziego z Anglii, który sędziował nasz mecz o wszystko z Austrią w 2008 roku? To nie strzelec gola był bohaterem tego meczu. Był nim sędzia.
Na nasze pierwsze europejskie mistrzostwa jechaliśmy w glorii efektownych zwycięstw w eliminacjach z Portugalią. Grupa była bliźniaczo podobna do tej z obecnego turnieju: dwie bardzo dobre drużyny (Niemcy i Chorwaci) oraz Austriacy (ówcześni gospodarze). Terminarz meczów identyczny – zaczęliśmy od Niemców, poprzez Austrię i zakończyliśmy z Chorwacją (teraz na początek była silna Holandia, zaraz będzie Austria, a w trzecim meczu zagramy z wicemistrzami świata Francuzami).
Mimo dobrej gry przegraliśmy z Niemcami 0:2. Austriacy też przegrali z Chorwatami, więc dla nas i dla nich mecz numer dwa był meczem o wszystko.
Spotkanie w Wiedniu układało się dla nas bardzo dobrze. Mimo ataków gospodarzy, gola, ze spalonego ale uznanego, strzelił w 30. minucie Brazylijczyk z orzełkiem na piersi – Roger Guereiro. Polacy w drugiej połowie grali ofensywnie i byli bliscy podwyższenia prowadzenia. W 92. minucie Austriacy z rzutu wolnego dośrodkowali w pole karne. Lewandowski, ale Mariusz, pociągnął za koszulkę Proedla. Ten upadł, a angielski sędzia Howard Webb gwizdnął i, na nasze oraz swoje nieszczęście, wskazał na „jedenastkę”. Ivica Vastić wyrównał, praktycznie zabierając nam nadzieję na awans z grupy.
Piłka nożna pokazała swoje ciemne oblicze. W korytarzach stadionu Ernsta Happela do tej pory rozbrzmiewa krzyk naszego selekcjonera, który wrzeszczał po meczu: „Pieprzona hańba! Angielski sędzia! Tam nie było żadnego ciągnięcia za koszulkę!” Młodszy o 16 lat premier Donald Tusk wyznał, że miał „ochotę zabić, sami wiecie kogo”. Sędzia Webb stał się nie tylko głównym bohaterem memów, ale niestety również obiektem pogróżek, których efektem była policyjna ochrona. Po mistrzostwach powstał nawet film dokumentalny „Zabić sędziego” w reżyserii Yves’a Hinanta.
Ostatecznie Polska przegrała ostatni mecz z Chorwacją i nie awansowała do fazy pucharowej. Howard Webb do tej pory jest cały i zdrowy. W 2012 roku sędziował mecze Euro w Polsce.
2012: Dwa mecze o wszystko, a mimo to wszystko na nic
Cztery lata później graliśmy u siebie. Na pewno pamiętasz to wyczekiwanie na pierwszy mecz z Grekami. Jako gospodarz byliśmy rozlosowani z pierwszego koszyka, więc uniknęliśmy Hiszpanów oraz Holendrów. Z drugiego koszyka dostaliśmy Rosjan zamiast Niemców, Włochów i Anglików. Z takimi rywalami jak Grecja i Czechy wydawało nam się, że awans jest nasz.
Po remisie na inaugurację z Grekami, przed meczem z odwiecznym wrogiem – Rosją – panowało wielkie poruszenie. Były porównania do Bitwy Warszawskiej (mecz odbył się na Stadionie Narodowym w Warszawie). Do bitwy na ulicach Warszawy nawet doszło. Polscy pseudokibice zaatakowali idących na stadion Rosjan.
Sportowo mecz nie zachwycił, poza pięknym golem Kuby Błaszczykowskiego
Remis 1:1 oraz zwycięstwo Czechów nad Grekami, spowodowało, że nie musieliśmy oglądać się na innych. Trzeba było wygrać w trzecim meczu z Czechami we Wrocławiu. Niestety wstydliwe 0:1 zakończyło turniej w kompromitującym stylu. Były dwa mecze o wszystko. Żaden zwycięski.
2016: Miły wyjątek
Na turniej w 2016 roku jechaliśmy z Robertem Lewandowskim jako gwiazdą europejskiego futbolu. Od początku graliśmy jak na faworytów przystało. Jedyny raz wygraliśmy mecz otwarcia, zremisowaliśmy drugi mecz z Niemcami i spokojnie awansowaliśmy do fazy pucharowej po pokonaniu Ukrainy. Gdyby Arkadiusz Milik miał lepiej wyregulowany celownik w prawej nodze, wygrywalibyśmy wyżej niż 1:0.
Nie było meczu o wszystko. Był ćwierćfinał mistrzostw Europy. Długo jeszcze będziemy rozpamiętywać tamto wydarzenie, bo był to miły wyjątek w historii polskich występów na EURO.
2021: Jaka piękna tragedia
W cieniu pandemii, po niespodziewanej zamianie trenera z Jerzego Brzęczka na Paulo Sousę, na stadionach od Sewilli przez Amsterdam, Berlin, Rzym, Londyn, Budapeszt po Baku, nasi piłkarze podjęli próbę podtrzymania wyniku sprzed pięciu lat. Niestety już w pierwszym meczu marzenia prysły. Nie potrafiliśmy pokonać przeciętnych Słowaków. Po słabej grze w marnym stylu, przegraliśmy 1:2.
Mecz o wszystko przypadł z faworyzowanymi Hiszpanami. Jakże inny to był mecz od tego ze Słowakami. Zamiast marazmu było zaangażowanie. Przecierałem oczy ze zdumienia. Ganiony wielokrotnie za grę w reprezentacji Tymoteusz Puchacz, szalał na lewym skrzydle. Wszyscy biegali i ciężko pracowali w skwarze na Estadio La Cartuja w Sewilli. Pierwsi, co prawda, gola strzeli Hiszpanie, ale nie zmieniło to nastawienia naszych do gry. Wciąż atakowaliśmy. W końcu przyniosło to efekt. Lewandowski przepchnął Laportę głową i trafił do siatki po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Kamila Jóźwiaka. Już po minucie mogło 1:2. Moder sfaulował w polu karnym Moreno, ale sam poszkodowany trafił w słupek. Mecz zakończył się remisem, ale wszyscy chwalili zespół za styl. „Taką reprezentację chcemy oglądać” – pisali.
Cztery dni później niestety wszystko wróciło „do normy”. Po fatalnej pierwszej połowie ze Szwecją jeszcze zdołaliśmy odrobić dwie bramki straty, ale w doliczanym czasie gry awans Szwedów przesądził Claesson.
To był rollercoaster, który niestety zakończył się wypadnięciem wagonika z napisem Polska.
2024: Przełamać serię remisów w drugich meczach
Po przegranej z Holandią, trzeba wygrać z Austrią. Tylko zwycięstwo spowoduje, że ostatni grupowy mecz z Francją nie będzie meczem o honor. Chyba że podopieczni Michała Probierza znów zagrają z polotem, nacieszą nasze oczy, a my przyjmiemy kolejny remis jako spełnienie naszych oczekiwań.
Grafika: AI Dall-E