EURO 2024

EURO 2024: Piłkarskie wrażenia artystyczne cieszą naród

Piłkarze znów zaskoczyli. W meczu otwarcia mistrzostw Europy mieli planowo przegrać z kretesem z Holandią. No i przegrali. Ale okazało się, że tym razem grali w piłkę. Stwarzali sytuacje podbramkowe. Nawet gola strzeli, mimo że grali bez najlepszego napastnika. I zdarzyła się rzecz rzadka: Polska przegrała mecz, a mimo to ludzie są zadowoleni.

Przed pierwszym meczem pisałem, że nie wyczekujemy go jak dawniej. To już nie ta sama ekscytacja, gdy nasza drużyna jechała na Euro we Francji, wygrywając grupę, a Lewandowski strzelał 16 goli w 10 spotkaniach. Mimo to, w niedzielne popołudnie znów postanowiliśmy przetestować swoją cierpliwość i sprawdzić, czy Polska znów przegra mecz otwarcia.

Nastroje nie były wesołe. Jak bowiem można wygrać ze sławnymi Holendrami bez swojego najlepszego zawodnika? Robert Lewandowski w ostatnim sparingu przed turniejem naderwał mięsień w udzie i wiadomo było, że mecz będzie oglądał z ławki rezerwowych. Ponadto w eliminacjach przegraliśmy z Mołdawią, a kwalifikację do turnieju wywalczyliśmy po karnych. Nikt nam więc nie pompował balonika. Ci, którzy próbowali, zbierali jego strzępy po kolejnych wypowiedziach selekcjonera Michała Probierza w stylu „To zawsze jest dylemat: czy chcesz awansować, czy chcesz oglądać dobrą grę. Wiadomo, że każdy chciałby i to, i to, bo tak byłoby optymalnie. Trzeba jednak mierzyć siły na zamiary”.

Piłkarze wybiegli więc na boisko w Hamburgu, a my zasiedliśmy jednak przed telewizorami. Naszych wyprowadził nowy kapitan Piotr Zieliński. Ustawieni przez trenera w systemie z trzema obrońcami i jednym napastnikiem Adamem Buksą.

Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami

Holendrzy atakowali, a my się broniliśmy. Umiejętności Wojciecha Szczęsnego sprawdził napastnik Liverpoolu – Gakpo. Później strzał Schoutena minął słupek polskiej bramki o kilkanaście centymetrów.

Czy potrafiliśmy odpowiedzieć? A jakże! W 16. minucie Piotr Zieliński dośrodkował z rzutu rożnego na bliższy słupek i Adam Buksa, mimo asysty dwóch obrońców, strzałem głową skierował piłkę do siatki! Obrońca Liverpoolu – Virgil van Dijk – spuścił wzrok. To on spóźnił się do naszego napastnika.

Holendrzy szybko podnieśli głowy do góry. Sam van Dijk mógł po chwili doprowadzić do wyrównania, ale Szczęsny odbił jego strzał. Strzelał także Depay. On jednak na nasze szczęście tego dnia miał mocno rozregulowany celownik. W końcu trafili. Gakpo uderzył z dystansu. Szczęsny widział piłkę. Przesuwał się, by ją złapać. Widział ją także Bartosz Salamon. Piłka niestety odbiła się od jego nogi i zmieniła lot. Bramkarz był bez szans.

Inaczej niż zwykle

Pod naporem rywali nasza gra nie była jednak chaotyczna. Szczęsny nie grał słynnej lagi do napastnika. Było rozgrywanie akcji. Boczni pomocnicy Zalewski i Frankowski szarżowali przy liniach bocznych, a Zieliński dyrygował grą w środku pola. Szansę na strzelenie gola miał nawet obrońca Arsenalu Londyn – Jakub Kiwior.

Mecz oglądało się całkiem przyjemnie. Wynik też był zadowalający. Czas upływał i wydawało się, że mecz otwarcia nie będzie przegrany jak większość poprzednich.

Gdy tylko ta myśl pojawiła się w naszych myślach, holenderski trener Ronald Koemann wpuścił na boisko nowego napastnika. Za Depaya wszedł Weghorst. Dwie minuty później w polu karnym wyprzedził Salamona i w swoim pierwszym kontakcie z piłką umieścił ją w siatce strzelając obok wyciągniętego Szczęsnego.

To była 83. minuta. Czy mecz się skończył? Czy nasi piłkarze „położyli się”, czekając na koniec? Nie tym razem. Jeszcze się zerwali. Jakub Piotrowski minął w polu karnym obrońców i dograł do Karola Świderskiego. Napastnik mierzył przy słupku. Uderzył celnie, ale Verbruggen odbił pod nogi Piotrkowskiego. Niestety dobitka była niecelna. Jak nie z akcji to dystansu. Jakub Moder spróbował z 30 metrów, lecz bramkarz obronił.

Koniec. Skończyło się zawsze, ale tym razem

wrażenia artystyczne pozostawiły w narodzie widoczny ślad:

„Jestem Polakiem, ale dzisiaj próbowaliśmy zagrać, zawodnicy walczyli, ale niestety dopisało nam szczęście, przygotujmy się do kolejnego meczu, mamy jeszcze szansę na zakwalifikowanie się.”

„Austria w zasięgu, wiara jest. Kilka korekt i będzie dobrze 💪 Dzięki trenerze 🇵🇱 kawał dobrej roboty na przestrzeni tak krótkiego czasu.”

„Pokonać Austrię, powalczyć z Francją i spokojnie wyjdziemy z grupy. Dobra gra ok, tylko jeszcze dobre wyniki”

„Hmm, według mnie zabrakło po prostu skuteczności. Holendrzy mają jakość i mieli szczęście i skuteczność w najważniejszych momentów. Ale panowie głowa do góry i ogień. Argentyna też przegrała pierwszy mecz na MŚ a wiemy jak się skończyło.”

Powiem szczerze, że nie spodziewałem się takiego odzewu. Czesław Michniewicz musi mieć zafrasowaną minę. Został zwolniony za, między innymi, siermiężny styl gry. Za tę lagę na Robercika; za „stawianie autobusu w polu karnym”; za bojaźliwą, defensywną taktykę. Ale ma mistrzostwach świata w Katarze wyprowadził reprezentację z grupy. Teraz najprawdopodobniej Probierz z grupy nie wyjdzie, ale selekcjonerem pozostanie, bo drużyna ładnie gra w piłkę.

Teraz oczekiwania jednak wzrosną. Wiemy już, że nasza reprezentacja potrafi grać, a nie tylko wybijać piłkę. Lada moment zażądamy więc zwycięstw. A gdy ich zabraknie, to będziemy trenera zwalniać, bo, jak wiadomo, nasza łaska na pstrym koniu jeździ.

Podziel się