Widok z trybun

Czy siatkówka kiedykolwiek będzie naszym sportem narodowym?

Kolejny sukces wywołał kolejne polskie piekiełko. Na fali wywalczenia mistrzostwa Europy przez siatkarzy i kompromitacji piłkarzy w Albanii, kibice #gangłysego kolejny raz spróbowali wynieść siatkówkę do miana sportu narodowego. Na odwet nie trzeba było długo czekać.

Już w trakcie turnieju niektórzy poddawali w wątpliwość sens organizowania mistrzostw na rubieżach Europy w jakiejś Macedonii. Wskazywali także na świecące pustkami hale na meczach, w których nie grali gospodarze. Niektóry pytali retorycznie „gdzie są kibice naszej reprezentacji?”

Mieli wiele racji, ale mimo wszystko duża część oglądała mecze w domu. Mecz 1/8 finału z Belgami ponad milion osób, a finał z Włochami na wszystkich programach blisko 6 milionów osób. W tym samym czasie mecz pogrążonej w kryzysie piłkarskiej reprezentacji z Albanią obejrzało w samej TVP ponad 5 milionów ludzi. Czy to jednak oznacza, że inni nie mogą się tym sportem ekscytować, bo piłka nożna jest najpopularniejsza?

Te dyskusje o wyższości piłki nożnej nad siatkówką są tak jałowe jak o wyższości Świąt Bożego Narodzenia na Świętami Wielkiej Nocy. Wiadomo, że piłka nożna wygra, bo jest piłką nożną. Siatkówka ma swoją grupę docelową. Zupełnie inną. Mniejszą liczebnie, w innej grupie wiekowej i innej płci. To jak z kibicami wielosekcyjnego klubu sportowego. Gdy jako młody chłopak rozpoczynałem we Wrocławiu swoje wędrówki po sportowych arenach, bardzo często słyszałem „ja na Śląska koszykarskiego nie chodzę, tylko na piłkarskiego”. Dla mnie to niepojęte, ale tak jest i szanuję to.

Zdecydowana różnica pomiędzy piłką nożną i innymi dyscyplinami jest taka, że piłką nożną interesują się, śledzą lub komentują wszyscy, pozostałymi dyscyplinami tylko zawężone grono fanów. Nie mają racji ci, którzy twierdzą, że siatkówka to nasz sport narodowy. Wiedzą o tym wszyscy niezależnie od tego czy się sportem interesują czy nie. Nie rozumiem w takim razie, czemu „ci od piłki” tak bardzo się tym irytują?

Podziel się