Widok z trybun

Czy piłkarsko wracamy do lat 90-tych ubiegłego wieku?

Trzy porażki w pięciu meczach. Przedostatnie miejsce w grupie eliminacyjnej do Euro2024 Jesteśmy tylko przed amatorami z Wysp Owczych. Mamy mniej punktów niż Czesi, Albańczycy i (o grozo!) Mołdawianie. To największy kryzys piłkarskiej reprezentacji Polski od lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy notorycznie oglądaliśmy mistrzostwa Europy lub świata z punktu widzenia kibica bez reprezentacji na turnieju.

Mam już ponad 40 lat, więc początek mojej piłkarskiej fascynacji przypadł właśnie na lata „90”. Zachłysnąłem się popisami Kamerunu na mundialu we Włoszech; pamiętam łzy Maradony po przegranym finale mistrzostw świata z Niemcami; widziałem wyczyny Christo Stoiczkowa prowadzącego Bułgarię do czwartego miejsca na świecie; podziwiałem maestrię brazylijskiego duetu Bebeto-Romario. Ale nade wszystko w głowie siedzą Anglicy Gary Lineker i Paul Scholes, którzy niemal w każdych eliminacjach pozbawiali złudzeń o grze mojej reprezentacji w ważnym turnieju. Przez całą dekadę nie graliśmy z nimi tylko w kwalifikacjach do Euro 1996. I to zapewne tylko dlatego, że Anglicy byli gospodarzami mistrzostw.

Ale nie tylko od Anglików byliśmy słabsi piłkarsko. Tamten okres symbolizują dwa mecze. Żałośnie wygrany mecz z San Marino w eliminacjach do mistrzostw świata 1994 oraz haniebnie przegrany ze Słowacją w eliminacjach do Euro 1996.

Ten z San Marino w kwietniu 1993 roku nie zapowiadał się na taki dramat. Co prawda z udziału na Euro ’92 w Szwecji wyeliminowali nas oczywiście Anglicy, ale kolejną kampanię na mundial w USA reprezentacja rozpoczęła od zwycięstwa z Turcją i remisu z Holandią. Nic nie zapowiadało dramatu jaki miał się wydarzyć na stadionie Widzewa w konfrontacji z drużyną złożona z aptekarzy, mechaników, pracowników banku itp. z maleńkiego San Marino. W naszej kadrze grali już wicemistrzowie olimpijscy z Barcelony, zawodnicy uznanych za granicą klubów: Juskowiak (Sporting Lizbona), Furtok (HSV Hamburg), Ziober (Montpellier), Koźmiński i Czachowski (Udinese).

Mimo to grupa tak zaawansowanych piłkarsko ludzi nie potrafiła w czysto piłkarski sposób pokonać o wiele słabszych przeciwników. Dopiero w 75. minucie (brzmi znajomo?) Jan Furtok wepchnął piłkę do bramki ręką. Nie było VARu. Sędzia gwizdnął i wskazał na środek boiska.

Dwa lata później sprawy miały się jeszcze gorzej. Nie mieliśmy w grupie Anglików, ale na początek eliminacji Euro ’96 przegraliśmy z Izraelem, który debiutował w rozgrywkach UEFA. Jeszcze były zwycięstwa z Azerbejdżanem i Słowacją na naszym terenie. Jeszcze Andrzej Woźniak zatrzymał Francję na Parc de Princes zostając „Księciem Paryża”, ale w tabeli Rumuni i Francuzi byli z przodu.

Mecz ze Słowakami w Bratysławie zaczął się bardzo dobrze. Wynik otworzył Andrzej Juskowiak. Potem kadra Henryka Apostela stanęła tak jak podopieczni Fernando Santosa w Kiszyniowie. Słowacy robili co chcieli. Strzeli cztery gole. W międzyczasie reprezentacyjną karierę w haniebny sposób zakończył Roman Kosecki. Przedłużał zejście z boiska, ściągnął koszulkę i sędzia nie wytrzymał, dając mu czerwoną kartkę. Koszulkę zostawił obok linii bocznej i po raz ostatni udał się do reprezentacyjnej szatni. Dramat który naznaczył epokę.

Z niepokojem wyczekuję kolejnych meczów białoczerwoni Mecze z Mołdawią, Wyspami Owczymi i Albanią pokazały, że smuta lat 90-tych jest naprawdę blisko. Ledwo wygrany mecz z amatorami już się wydarzył. Ciekawe kiedy i w jakim stylu Lewandowski zdejmie koszulkę?

Podziel się