Czego brakuje Idze Świątek do osiągnięcia Świątkomanii na miarę Małyszomanii?

Mamy nowego sportowego superbohatera. Superbohatera który wygrywa i wyprzedaje stadiony. W dodatku w sporcie popularnym na całym świecie. Iga Świątek, jako pierwsza Polka, wygrała właśnie turniej tenisowy w Polsce, po każdym meczu rozdając autografy kilka godzin po meczu. Czy ma jednak szansę zdetronizować Roberta Lewandowskiego albo wzniecić taką euforię jak Adam Małysz w szczycie Małyszomanii? Moim zdaniem nie. Oto kilka rzeczy, które stoją jej na przeszkodzie.
Mało turniejów blisko Polski, w których gra Iga
Niewątpliwą zaletą skoków narciarskich jest fakt, że większość turniejów jest w Europie, w dodatku dosyć blisko Polski. Garmisch-Partenkirchen, Innsbruck, Willingen, nawet Planica są w zasięgu jednego dnia drogi samochodem od domu. W czasach Małysza były jeszcze konkursy na mamucie w Harrachovie, do którego zjeżdżało kilkanaście tysięcy Polaków. Gdy Lewandowski grał w Niemczech, co tydzień można było jechać na mecz ligowy.
A jaki masz wybór turniejów tenisowych z Igą Świątek? Sezon trwa 10 miesięcy. Plan turniejów jest niezmienny od lat. Turnieje w Europie rozgrywane są od kwietnia do lipca. W tych nasza tenisistka wzięła udział w 2023 roku: Stuttgart, Madryt, Rzym, Paryż, Bad Homburg (Niemcy) i Wimbledon (Londyn) oraz Warszawa. W zeszłym roku nie grała w Madrycie oraz Bad Homburg. W przyszłym pewnie nie zagra w Warszawie, gdyż w tym terminie będą igrzyska olimpijskie w Paryżu, na jej ulubionej nawierzchni, na kortach gdzie dwa razy wygrywała.
Najbliżej są Stuttgart i Bad Homburg oddalone o ok. 12 godzin jazdy samochodem od Warszawy. Pozostałe destynacje to już podróż samolotem. Dobrą opcją byłby jeszcze czerwcowy turniej w Berlinie, ale póki co dwa razy Iga nie zdecydowała się tam zagrać.
Poza tym
Europejskie turnieje są drogie
Na naszym kontynencie rozgrywane są dwa turnieje Wielkiego Szlema (zwycięzcy dostają 2000 punktów). Na Wimbledonie trzeba brać udział w loterii, by w ogóle mieć możliwość zakupu biletu lub stać w kolejce (słynna The Queue) dniami i nocami czekając na zwroty tych, którzy kupili, ale jednak nie przyszli. W Paryżu najtańsze bilety na główne korty (Iga nie gra już na bocznych jak to bywało w czasach juniorskich) zaczynają się od 60 euro. Na główny i największy stadion im. Phillipe’a Chatriera nawet od 90 euro.
W Rzymie i Madrycie (1000 punktów) ceny idą do góry wraz kolejnymi rundami. Na pierwszą można kupić bilet nawet za 20 euro, ale wtedy nie gra rakieta nr 1. W drugim tygodniu zawodów ceny nie schodzą już poniżej 50 euro.
Najtańsze są turnieje niemieckie, gdyż rankingowo są niżej notowane. Ale nawet w Bad Homburg (250 pkt.) ceny na mecze w przyszłym roku zaczynają się od 45 euro.
Dalekie wyjazdy i wysokie ceny biletów powodują, że planowanie takiego wyjazdu jest czasochłonne i robione z dużym wyprzedzeniem (bilety zarówno na mecz jak i samolot trzeba kupić odpowiednio wcześniej). Rzadko jest w tym sporcie miejsce na spontaniczność: mam wolny weekend, to jadę na mecz! Świadczą o tym chociażby wyprzedane bilety na turniej w Warszawie. To powoduje, że na mecze za Igą pojadą tylko najwytrwalsi kibice, a nie tłumy.
Żeby sprowadzić tłumy
Musi także wygrywać turniej za turniejem
Małysz został bohaterem, bo przez trzy lata wygrał 21 razy w Pucharze Świata, trzykrotnie został mistrzem świata i jeszcze dołożył dwa medale olimpijskie. Dał potężną dawkę pozytywnych emocji oraz pewność, że tam gdzie kibic pojedzie, będzie świętował z nim sukces. Tak samo Robert Lewandowski. Przez 12 lat gry w Bundeslidze tylko w dwóch sezonach strzelił w rozgrywkach ligowych poniżej 20 goli. Gdy polscy kibice jechali na mecz do Monachium, było niemal pewne, że będą cieszyć się z gola swojego rodaka.
W przypadku Igi takiej pewności nie ma. Owszem, stworzyła serię 37 wygranych pod rząd w 2022 roku, jednak w obecnym sezonie już nie dominuje. O ile kibice tenisa nie odejdą do innych dyscyplin, to pozostali mogą stracić zainteresowanie. Walka o kibica nie toczy się bowiem tylko w zamkniętym gronie zadeklarowanych fanów tenisa. Jak w biznesie, chodzi o poszerzanie kręgu odbiorców. A trzeba to robić przede wszystkim poprzez zwyciężanie.
Ostatnią kwestią jest to, że
Tenis nie jestem sportem dla wszystkich kibiców
Tu obowiązuje etykieta i zasady etyczne. Podczas serwowania trzeba zachować ciszę, aby nie przeszkadzać graczom w zagrywce. Wznoszenie niecenzuralnych okrzyków nie jest mile widziane. To nie jest wrzący stadion piłkarski, gdzie kibice dają upust swoim emocjom przez cały mecz. Gdzie nie muszą się kontrolować. Tutaj dystyngowany sędzią, siedzący na wysokości, ucisza publiczność, gdy pozwoli sobie na przedłużającą się wrzawę. Nie daj Boże wychodzić w czasie meczu po piwo lub inne napitki.
Te wszystkie czynniki pchają Świątkomanię bardziej w stronę telewizora niż kortu. Nie oznacza to jednak, że trend się nie odwróci. Świat w ostatnich latach zmienia się w błyskawicznym tempie. Może zmieni się także tenis? Może zmieni go Iga Świątek i jej kibice z Polski?